O związku, troszkę bardziej przyziemnie.
Jessu, jak generalnie lubie dramy gdzie związek/miłość ukazana jest jak najbardziej w zbliżony realistyczny sposób.
Ostatnio w tym stylu oglądałam "I need romance" i jak na moją średnio pokaźną listę, dopiero teraz miałam wrażenie że mega przyjemne wrażenia się powtórzą. I tak było, gdzieś do połowy? maratonu, bo po przełamaniu pierwszych lodów przez Jinę i Joon Heeiego atmosfera zaczyna wyparowywać.
Nagłe problemy w związku? Nie, to tylko zwyczajny brak większej fabuły. Oczywiście nie jest to żadna nowość ażeby seria była w głównej mierze na temat związku głównej pary bohaterów i wątków pobocznych do dekoracji, o ile odcinki trwają między 40-60 min. W tym przypadku nie wiem co komuś strzeliło do głowy by odcinek rozciągnąć do do aż prawie półtoragodzinnego seansu. Szybko można wywnioskować że zaloty, umizgi i całuski J&J po prostu nie wystarczają. Ba! nawet wątki poboczne na dłuższą metę nie potrafią wypełnić dziury i zapewnić oglądającemu na tyle zaciekawienia by wytrwał tę naprawdę przeciągniętą historyjkę do końca.
I tak się stało w moim przypadku. Z początku była oczarowana, bo może adrenalina mi nie skakała co odcinek, miło było popatrzyć na kolejne love story tym razem w wydaniu bardziej przyziemnym, w którym chociażby para nie odgrywa całowania się ze ścianą >.> Kiedy największe atrakcje odcinka przemijały resztę zwyczajnie odechciało się oglądać. Wiele momentów musiała przewijać,bo ślimacze tempo nie dało się ratować już żadnym problemem gdy czujesz że z tej dramy w sumie to nic nie wynika i donikąd prowadzi. Nawet jakiegoś nadzwyczajnego endingu. Nawet jakiejś puenty, myśli na później. Kilka ładnych widoków w melodię Omary Portuondo.
Myślę, że pozycja zadowoli ludzi po związkowych przejściach z racji tego że"może?" się trochę w tym odnajdą...
Dla przeciętniaków, najważniejsze w tej dramie jest te kilka uroków i o ile im to wystarczy tak długo myślę że się ucieszą miłością pod kropelkami deszczu :)
Ostatnio w tym stylu oglądałam "I need romance" i jak na moją średnio pokaźną listę, dopiero teraz miałam wrażenie że mega przyjemne wrażenia się powtórzą. I tak było, gdzieś do połowy? maratonu, bo po przełamaniu pierwszych lodów przez Jinę i Joon Heeiego atmosfera zaczyna wyparowywać.
Nagłe problemy w związku? Nie, to tylko zwyczajny brak większej fabuły. Oczywiście nie jest to żadna nowość ażeby seria była w głównej mierze na temat związku głównej pary bohaterów i wątków pobocznych do dekoracji, o ile odcinki trwają między 40-60 min. W tym przypadku nie wiem co komuś strzeliło do głowy by odcinek rozciągnąć do do aż prawie półtoragodzinnego seansu. Szybko można wywnioskować że zaloty, umizgi i całuski J&J po prostu nie wystarczają. Ba! nawet wątki poboczne na dłuższą metę nie potrafią wypełnić dziury i zapewnić oglądającemu na tyle zaciekawienia by wytrwał tę naprawdę przeciągniętą historyjkę do końca.
I tak się stało w moim przypadku. Z początku była oczarowana, bo może adrenalina mi nie skakała co odcinek, miło było popatrzyć na kolejne love story tym razem w wydaniu bardziej przyziemnym, w którym chociażby para nie odgrywa całowania się ze ścianą >.> Kiedy największe atrakcje odcinka przemijały resztę zwyczajnie odechciało się oglądać. Wiele momentów musiała przewijać,bo ślimacze tempo nie dało się ratować już żadnym problemem gdy czujesz że z tej dramy w sumie to nic nie wynika i donikąd prowadzi. Nawet jakiegoś nadzwyczajnego endingu. Nawet jakiejś puenty, myśli na później. Kilka ładnych widoków w melodię Omary Portuondo.
Myślę, że pozycja zadowoli ludzi po związkowych przejściach z racji tego że"może?" się trochę w tym odnajdą...
Dla przeciętniaków, najważniejsze w tej dramie jest te kilka uroków i o ile im to wystarczy tak długo myślę że się ucieszą miłością pod kropelkami deszczu :)
Considerați utilă această recenzie?