Gdy ci smutno, gdy ci źle.. zjedz czekoladkę.
Z pozoru mogłoby się wydawać że "Czekoladka" może kryć wyjątkowy, niedoceniony romansik pod sztampowym tytułem. Szybko okazuje się że zamiast motylków w brzuchu będziemy czuć mokre oczy od historii postaci pobocznych które tworzą wyraźne tło całej dramy. Mimo wyraźnie zarysowanej historii trójki bohaterów, która splata się w ciągu następnych lat, uwagę skupimy na pacjentach hospicjum w którym główna para jest zakotwiczona. A jak już hospicjum i Lee Kang jako lekarz, to już wiadomo że drama w całości poświęcona będzie tej tematyce. Niemniej jednak różni ją to, że zamiast każdy epizod poświęcać co rusz innemu medycznemu przypadkowi, scenariusz skłania do zobaczenia na pacjentów umierających z perspektywy człowieka z jakimś bagażem przeżyć. Każdym spoglądającym na ostatnie dni z sentymentem i w smakując się w resztę które im pozostały.
A mówiąc już o smaku... szpitalny klimat został dziwnie zmiksowany tutaj z wątkiem kulinarnym w którym prym wiedzie damska postać główna - Cha Young. Jak to wyszło? Ni grzeje ni chłodzi. Osobiście przesuwałam większość scen gotowania z racji tego że zwyczajnie mnie przynudzały i zabierały jakiś czas antenowy który można by było wykorzystać.
Nie mogę jednak przejść obok wątku tragedii trójki bohaterów i przy okazji całej tej standardowej walki o hajs i szpital. Ani również wątku romantycznego Cha Young i Lee Kanga. Uważam, że jak na zrobienie takie szumu w przeszłości całego trio uważam że miernie wyjaśniono i zakończono całą sprawę. Tak samo jeśli chodzi o zakończenie i ostatni odcinek. Definitywnie czuć, że co nieco w temacie jest niedopięte, niewyjaśnione i brakuje tego czegoś. Niby ending jest, niby jest happy ale żadnego uśmiechu to nie wzbudza.
Postacie/Aktorstwo
Było dobrze. BARDZO na plus ( i się ucieszyłam) że główna postać męska czyli Lee Kang ma zwyczajną ludzką twarz a nie kolejnego bożyszcza nastolatek. Naprawdę bardzo przyjemnie się to oglądało. Dygresje miałam jedynie przez cały czas do postaci Cha Young granej przez znaną wszystkim Ha Ji Won. Nie wiem czy postać z założenia miała taka być, ale w moim mniemaniu była strasznie nijaka. Bezłpłciowa, bez charakteru, bez smaku (chociaż sama dużo kuchciła mhmhm). Jak już jedna postać w dramie romantycznej ma takie usposobienie to liczcie się że wszelkie czułości, nawet w mega minimalnej ilości wychodzą tak płytko i bez żadnej chemii jak pocałunki Park Shin Hye. Z kolei do pana Jang Seung Jo odczuwam współczucie że nikt mu nigdy dotąd nie dał głównej roli w typowym romansie. Zostaje mi go tylko miziać na ekranie, a nie przez jakąś postać w innej serii. :( No i Kim Won Hae który WRESZCIE nie gra mi tu żula, łajdaka, gangstera czy gliniarza, albo ojca który splajtował. Wreszcie wyglądał porządnie, niż wiek na to wskazuje.. Cała reszta grająca pacjentów, łącznie z dziećmi byłą przyzwoita.
OST:
Miło, sentymentalnie, czule, nastrojowo. Kilka kawałków wbija się w ucho jak chociażby cudowny głos Ailee, ale Jang Jin Woo i jego Always be here porusza mnie doglębnie.
Generalnie:
Drama na raz. Chemii nie wiele, ale sama w sobie historia i to ile w nią w sumie władowano wątków sprawia delikatne zamieszanie. Mimo że romans wyszedł trochę stonowany, to wszyscy przyznają że uronili nie jedną łzę przy śmierci bohaterów, która co rusz występowała. Historia z głowy co prawda wyparuje, ale po raz kolejny przez naszą duszę przejdzie proste przesłanie, że życie jakie by nie było w każdym jego momencie jest cenne, wyjątkowe i warte przejścia do końca. Nawet jeśli koniec bardzo blisko i towarzyszy temu dużo łez, nawet wtedy jesteś w stanie coś dostrzec na co prawdopodobnie dotychczas nie zwróciłeś wystarczającej uwagi. Okazje przemijają, nie zmarnuj jej. Nie zmarnuj życia, nawet tego kruchego i zbolałego.
A mówiąc już o smaku... szpitalny klimat został dziwnie zmiksowany tutaj z wątkiem kulinarnym w którym prym wiedzie damska postać główna - Cha Young. Jak to wyszło? Ni grzeje ni chłodzi. Osobiście przesuwałam większość scen gotowania z racji tego że zwyczajnie mnie przynudzały i zabierały jakiś czas antenowy który można by było wykorzystać.
Nie mogę jednak przejść obok wątku tragedii trójki bohaterów i przy okazji całej tej standardowej walki o hajs i szpital. Ani również wątku romantycznego Cha Young i Lee Kanga. Uważam, że jak na zrobienie takie szumu w przeszłości całego trio uważam że miernie wyjaśniono i zakończono całą sprawę. Tak samo jeśli chodzi o zakończenie i ostatni odcinek. Definitywnie czuć, że co nieco w temacie jest niedopięte, niewyjaśnione i brakuje tego czegoś. Niby ending jest, niby jest happy ale żadnego uśmiechu to nie wzbudza.
Postacie/Aktorstwo
Było dobrze. BARDZO na plus ( i się ucieszyłam) że główna postać męska czyli Lee Kang ma zwyczajną ludzką twarz a nie kolejnego bożyszcza nastolatek. Naprawdę bardzo przyjemnie się to oglądało. Dygresje miałam jedynie przez cały czas do postaci Cha Young granej przez znaną wszystkim Ha Ji Won. Nie wiem czy postać z założenia miała taka być, ale w moim mniemaniu była strasznie nijaka. Bezłpłciowa, bez charakteru, bez smaku (chociaż sama dużo kuchciła mhmhm). Jak już jedna postać w dramie romantycznej ma takie usposobienie to liczcie się że wszelkie czułości, nawet w mega minimalnej ilości wychodzą tak płytko i bez żadnej chemii jak pocałunki Park Shin Hye. Z kolei do pana Jang Seung Jo odczuwam współczucie że nikt mu nigdy dotąd nie dał głównej roli w typowym romansie. Zostaje mi go tylko miziać na ekranie, a nie przez jakąś postać w innej serii. :( No i Kim Won Hae który WRESZCIE nie gra mi tu żula, łajdaka, gangstera czy gliniarza, albo ojca który splajtował. Wreszcie wyglądał porządnie, niż wiek na to wskazuje.. Cała reszta grająca pacjentów, łącznie z dziećmi byłą przyzwoita.
OST:
Miło, sentymentalnie, czule, nastrojowo. Kilka kawałków wbija się w ucho jak chociażby cudowny głos Ailee, ale Jang Jin Woo i jego Always be here porusza mnie doglębnie.
Generalnie:
Drama na raz. Chemii nie wiele, ale sama w sobie historia i to ile w nią w sumie władowano wątków sprawia delikatne zamieszanie. Mimo że romans wyszedł trochę stonowany, to wszyscy przyznają że uronili nie jedną łzę przy śmierci bohaterów, która co rusz występowała. Historia z głowy co prawda wyparuje, ale po raz kolejny przez naszą duszę przejdzie proste przesłanie, że życie jakie by nie było w każdym jego momencie jest cenne, wyjątkowe i warte przejścia do końca. Nawet jeśli koniec bardzo blisko i towarzyszy temu dużo łez, nawet wtedy jesteś w stanie coś dostrzec na co prawdopodobnie dotychczas nie zwróciłeś wystarczającej uwagi. Okazje przemijają, nie zmarnuj jej. Nie zmarnuj życia, nawet tego kruchego i zbolałego.
Considerați utilă această recenzie?